foto2

ksiadzPokiziakur. 6 grudnia 1889 we Lwowie - zm. 23 lipca 1944, Lwów

 

Ojciec: Leopold Pokiziak (ur? - zm. 1897)

Matka:  Antonina Pokiziak z d. Mentschel (186?-1948)

 

Rodzeństwo: Włodzimierz ur. 1895, Maria ur.1896

 

Ze Wspomnienia o Marii Pokiziak w Kurierze Galicyjskim z 2015 r. Wiktoria Kowalska pisze m.in: "Ojciec Marii Leopold Pokiziak zmarł 1897 roku w Grazu. Osierocił troje dzieci: Marię i dwóch jej braci Włodzimierza i Władysława. (...) Władysław był proboszczem kościoła św. Mikołaja we Lwowie, wiosną 1945 roku został postrzelony przez sowieckiego żołnierza na ul. Kurkowej, zmarł na skutek utraty krwi w zakrystii kościoła przy ulicy Franciszkańskiej, pochowano go obok zakrystii tegoż kocioła."

(Zdjęcie tu zamieszczone pochodzi z archiwum Allegro, gdzie wystawiono - i sprzedano 21.12.2017- paszport księdza Pokiziaka). Zdjęcia paszportu - tutaj.

Inna data śmierci jest podana na stronie Biała Księga - Martyrologium Duchowieństwa (cytuję wszystkie dane):

Martyrologium duchowieństwa — Polska XX w. (lata 1914 – 1989)
dane osobowe

NAZWISKO: POKIZIAK
IMIONA: WŁADYSŁAW
FUNKCJA: kapłan diecezjalny
WYZNANIE: Kościół łaciński (rzymsko-katolicki)

DIECEZJA / PROWINCJA: archidiecezja lwowska, ordynariat polowy Wojska Polskiego
HONOROWE WYRÓŻNIENIA: kanonik Expositorii Canonicalis

DATA I MIEJSCE URODZENIA: 1889 *
ŚWIĘCENIA KAPŁAŃSKIE (PREZBITERIAT): 1912 (Lwów)
SZCZEGÓŁY POSŁUGI: wikariusz/administrator parafii pw. św. Mikołaja we Lwowie?, prefekt w szkole ludowej nr 5 im. Marii Konopnickiej i innych gimnazjach we Lwowie (od 1919)

DATA I MIEJSCE ŚMIERCI: 23.07.1944 Lwów
PRZYCZYNA ŚMIERCI: DZIAŁANIA WOJENNE

SZCZEGÓŁY ŚMIERCI: Po niemieckiej i rosyjskiej inwazji Polski w 09.1939 i rozpoczęciu II wojny światowej, w czasie okupacji niemieckiej przekazał na potrzeby wydania prześladowanym Żydom puste blankiety metryk urodzenia. Irena Schultz dzięki nim wyrobiła fałszywe dokumenty a wszyscy Żydzi, którzy je otrzymali, przeżyli wojnę. W czasie walk o wyparcie Niemców ze Lwowa (22 27.07.1944) przez polską konspiracyjną Armię Krajową AK (część Polskiego Państwa Podziemnego), w ramach tzw. Akcji „Burza”, oraz nacierającą armię rosyjską wezwany do rannej k. kościoła karmelitów łączniczki AK. Zastrzelony po drodze, gdy szedł z wiatykiem, przez niemieckiego żołdaka (według innych źródeł rosyjskiego). W walkach zginęło ok. 700 żołnierzy Armii Krajowej AK. Lwów został w końcu zdobyty i do miasta wtargnęły wojska rosyjskie. Ponad 2,000 żołnierzy AK zostało wówczas podstępnie aresztowanych przez Rosjan i zesłanych do rosyjskich obozów koncentracyjnych Gułag.

Tak natomiast opowiada o księdzu Pokiziaku i o jego śmierci Adam Trojanowski we wspomnieniach Moja lwowska edukacja:

(...)" ks. Władysław Pokiziak. Mieszkał w budynku parafialnym przy kościele św. Mikołaja. Stosunkowo młody, o dużej energii oraz ruchliwości, z gładko zaczesanymi włosami, w okularach, potrafił być dla nas sprawiedliwym przewodnikiem, rozdzielającym w dużym wymiarze kary w postaci solidnego „lania”, jak i dobre słowo oraz karmelki, które przechowywał w swej służbowej izbie w intrygujących nas zawsze, dużych, szklanych słojach. Bywaliśmy u niego w dużych grupach, a w okresie majowym przy nabożeństwach przez niego odprawianych asystowało nas nieraz więcej niż piętnastu. (...) Ksiądz Pokiziak jeździł podczas wakacji po Europie, odwiedzając kraje związane ze sprawami naszej religii, a więc przede wszystkim po basenie Morza Śródziemnego, zahaczając nawet o Ziemię Świętą. Przysyłał mi wtedy, a pewnie i moim kolegom widokówki świadczące o jego pamięci o swych pupilach. Do dzisiaj przechowuję ciekawy karnecik ze znaczkami greckimi, które mi przesłał kiedyś z okazji imienin, lecz – ze Lwowa. Podrobił zręcznie pieczątkę na przylepionym, autentycznym znaczku tego kraju, czego wówczas nie zauważyłem. Miał różne pomysły, które realizował przy naszych radosnych uśmiechach, jak i niestety także we łzach bólu.

ksiadzPokiziak1

Wiadomo mi, że zginął podczas ostatniej wojny niosąc ostatnią pociechę choremu. Pani Jadwiga Cieczkiewicz, lwowianka, zamieszkująca w tamtych czasach na Sobieszczyźnie, przekazała mi następującą informację na ten temat, którą in extenso cytuję: ... było to na początku walk sowiecko-niemieckich. Ksiądz został wezwany do rannej łączniczki koło kościoła Karmelitów i biegł do niej przez Strzelnicę z wiatykiem. Gdy mijał pałac Dzieduszyckich na Kurkowej, strzelił do niego wartownik niemiecki od wejścia do pałacu, zabijając na mięjscu. Trwały walki w mieście. Dano do nas znać. Z domu wyszły siostra i matka staruszka. Zanim [moja] mama powiedziała, co się stało, staruszka instynktownie jako matka wiedziała. Zapytała tylko: Władek? Mama skinęła głową. Chwila ciszy... i staruszka schyliła głowę. Pan Bóg dał, Pan Bóg wziął! Niech imię Pańskie będzie pochwalonel W mieście trwały walki. Z kościoła Franciszkanów wyszło dwóch zakonników z noszami i pogrzebano go przy kościele."

 

Copyrigcht © 2024   Moja Rodzina